Gdzieś nie daleko, choć nie wiadomo gdzie znajduje się maleńka wieś. W sercu Podlasia pośród lasów zawiłych niedaleko Krynek znajdują się wiecznie zielone Szaciły. Dwanaście domków, siedem zamieszkałych na stałe, pozostałe pięć tylko sezonowo. Mieszkańców Szacił zliczysz na pałacach jednej ręki. Nie znajdziesz tu sklepu, ani porządnej drogi. Nie ma baru, ani rynku. Są za to lasy, pola, mały staw i uroczy drewniany kościółek, w którym zakochałam się od pierwszego wejrzenia.
Zachęcam do obejrzenia reportażu TVP3 Białystok ze mną w roli glównej.
Będą pokazane również Szaciły.
10 powodów dla których kocham Szaciły
Okiem rodowitego mieszczucha przedstawię wam dzisiaj moich dziesięć absolutnych faworytów dlaczego kocham wieś, tę malutką podlaską, szaciłską wioseczkę. Wsi spokojna, wsi kochana dodajesz mi energii już od samego rana.
1. Czas płynie tu wolniej
Nie wiem jak to jest możliwe, ale na wsi czas zawsze płynie totalnie wolniej. Nie korzysta się z budzików, budzi cię wschód słońca i pianie koguta. Kiedy zapada zmrok udajesz się do izby i tam po oporządzeniu spoczywasz w łożu w dobrze wykrochmalonej pościeli, dzięki czemu twój sen jest głęboki, spokojny, a ty rano wstajesz wypoczęty jak młody bóg.
2. Swojskie jedzenie nie tuczy
Warzywa z własnego ogródka, pasztet z dziczyzny, jaja od kurki, mleczko od jałóweczki i do tego mięsiwo upieczone na gęsim smalcu smakuje tak wyśmienicie, że zapomina się o całym bożym świecie. Zsiadłe mleko z babką ziemniaczaną koniecznie ze swojskimi skwarkami jest bardziej wytworne niż kawior z Marriottu. Prawdziwe, jeszcze ciepłe ciasto drożdżowe upieczone w kaflowym piecu pachnie tak obłędnie, że kiedy babcia podaje ci do niego konfiturę z róży i mleko masz istne niebo w gębie…
3. Mają tu krówki!
Sąsiadka z naprzeciwka ma krówki! prawdziwe, polskie, duże i urocze króweczki. Dla mnie to chyba największa atrakcja. Pójść i zobaczyć jak się pracuje przy krowach. Wyprowadzić je na pole, a potem zagoni do stajni. Mega przeżycie, mimo że już dawno nie jestem dzieckiem totalnie się nimi zauroczyłam. Te ich mądre mordeczki, no piękne są po prostu.
4. Trochę wody dla ochłody
Kryński filantrop tak kochał swoich letniskowych sąsiadów, że postanowi zainwestować w Szaciły i stworzył tu mały punkt kąpieliskowy, który uwaga udostępnia mieszkaniom. Stawik jest zadbany, możesz w nim popluskać się, popływać łódką, a nawet złowić ryby.
5. Grill pod wiatą
Grillowałeś kiedyś nad wodą? Tutaj koło stawu masz do tego doskonałe warunki. Wiata, stoły i ławki, po prostu cud, miód i orzeszki. Kameralnie, ładnie i uroczo – nic tylko jeść kiełbaski i szaszłyki.
6. Prawdziwe ognisko w lesie
A jeśli zamiast grilla wolisz prawdziwe ognicho, to tu w lesie jest miejsce wprost do tego stworzone. Specjalnie wydzielona strefa. Miejsce na to by zrobić palenisko, schronić się przed deszczem i nawet przygotowane kijki na kiełbasę znajdziesz! Żeby tego było mało wszystko w samym sercu lasu w pobliżu uroczej, leśnej sadzawki, która wygląda jak żywcem wyjęta z baśni.
7. Złapać oddech
Złapiesz oddech od codzienne zgiełku, telefonów i internetów z prostej przyczyny – kiepsko tutaj z zasięgiem i to jest właśnie piękne.
8. Bliżej Boga
Malutkie, drewniane kościółki zawsze dla mnie miały w sobie coś magicznego. Bez względu czy wierzysz, czy też nie w jakąś Wyższą Siłę Sprawczą w takim miejscu na pewno znajdziesz ukojenie. To dobry moment na refleksję i zrobienie rachunku sumienia. Na mnie działa to niezwykle oczyszczająco.
9. Trochę adrenaliny
Dla żądnych wrażeń znajdzie się nie lada atrakcja, leśne ścieżki i polne drogi idealnie nadają się do przejażdżki kładem. Jest to doskonała rozrywka, zabawa i nie tylko dla małych dzieci…
10. Wspaniali ludzie
Dlaczego niektóre miejsca podobają nam się bardziej, a inne mniej? Atmosferę wokół miejsc tworzą ludzie. To właśnie dzięki nim chce mi się wracać do Szacił. Babcia mojego męża jest typową, absolutnie kochaną babcią (to cudownie móc korzystać z babcinej gościny, gdy na świecie nie ma się już swojej własnej). Sąsiedzi żyją tu prawie jak rodzina, wzajemnie sobie pomagają, doglądają i żyją wszyscy “na kupie”.
Bez kompleksów
Totalnie nie rozumiem ludzi, którzy mają kompleks swojego pochodzenia i strasznie wstydzą się przyznać, że pochodzą z miejsca gdzie wrony zawracają. Czy to naprawdę taki wstyd wychować się w atmosferze miłości, bliskości i wzajemnej pomocy? Czy oddychanie czystszym powietrzem, życie zgodnie z rytmem natury i jedzenie najmniej przetworzonych produktów to coś złego, słabszego i powodującego zakłopotanie? Kiedy w końcu ludzie ze wsi przestaną żyć w przekonaniu, że wcale nie są gorsi? Nie wiem, ale z całego serca im tego życzę, bo powiedzenie “cudze chwalicie swego nie znacie” jak widać nadal jest bardzo aktualne…
*******
“Wsi spokojna, wsi wesoła,
Który głos twej chwale zdoła?
Kto twe wczasy, kto pożytki
może wspomnieć za raz wszytki?”
– Jan Kochanowski
Fajny tekst 🙂 Lubię takie spokojne miejsca bez rozszalałej gawiedzi 🙂
Po tym wpisie jeszcze bardziej żałuje, że musieliśmy się wyprowadzić ze wsi.
O a dlaczego? coś poważnego ?
Typowa migracja za pracą. Mogliśmy zostawić sobie ten dom, ale z drugiej strony jeżdzenie kawał drogi, żeby chwile pobyć na wsi nie ma sensu. Teraz na szczęście mieszkamy jeszcze bliżej gór, które także kochamy 😉
Rozumiem takie mamy czasy. My z kolei z tego mężem marzymy o domu przynajmniej pod Warszawą nawet za cenę dojazdów 🙂
Nie chce psuć Waszych planów… ale my dojeżdzaliśmy do pracy równo 20km i musisz mieć świadomość, że to ogromna strata czasu, ale też spory wydatek. Nie jesteś też w stanie przewidzieć sytuacji na drogach, korków, nie mówiąc o zimie itd. Przy dzieciach dodatkowo robi się problem opiekunki, potem wożenia do szkoły, na zajęcia dodatkowe, itp. To jest duże wyzwanie logistyczne, obowiązkowo dwa auta itd. Jeśli mogę coś zasugerować to najpierw wynajmijcie sobie dom choćby na kilka m-cy i zobaczcie jak to wszystko wygląda.
To co proponujesz brzmi bardzo rozsądnie chociaż mieszkając w stolicy dojazdy i tak zajmują bardzo dużo czasu, dlatego rozglądam się za praca mobilna. .. od czegoś trzeba zacząć 🙂
Powodzenia! 😉
Dziękuję 🙂
Polasie to moje marzenie, te wszystkie drewniane kościółki, cerkwie, natura, puszcza i kuchnia, której trochę zasmakowałam w Wilnie… ach, pięknie 🙂
To prawda Podlasie ma w sobie coś swojskiego i domowego. Co posmakawolo najbardziej? 🙂
Kupiłaś mnie. Pisz tylko, czy w tym jeziorze da się pływać i czy jest blisko lasu. W sensie, czy do mojej wizji postawienia domu się nadaje, bo jeśli tak, a krowy też już są to jeszcze tylko chłopa mi trza i mogę się przeprowadzać.
O i chłop by się znalazł myślę 🙂 Tak jest, gdzie dom postawić do jeziora rzut beretem, las to samo. Mamy tam spora działkę więc może sąsiadkami będziemy ?:)
To właściwie staw czysty i zadbany 🙂 śmiało można pływać a i chłop myślę ny się znalazł. ..:)
Też kocham wieś, a taka prawdziwa, którą opisujesz, to moje marzenie. Punkt 1, 4 i 10 są dla mnie najważniejsze. Dlatego też od zawsze mnie dziwiło dlaczego ludzie wstydzą się wiejskiego pochodzenia. Ja się raczej wstydzę, że jestem ze wsi, która jest szeregiem domów i nie ma na niej nic ciekawego.
O to bardzo dziwna perspektywa. A le wiesz jak to jest, czasem suma różnych przypadków powoduje, że w jakimś miejscu nic się nie dzieje, bo brakuje jakiejś takiej ludzkiej organizacji, wzajemnego porozumienia. Ale jako idealistka 3 mam kciuki, żeby coś tam u was we wsi się zmieniło 🙂
Hm.. wiesz jak jest ludzie są malostkowi. Jednak skoro mają ram blogerke taka jak ty może coś wkrótce się zmieni ?:)
Na mojej wsi praktycznie się nie znamy. Wszyscy biegamy do pracy, a po pracy siedzimy w domu. To, co cenię najbardziej to spokój i tą anonimowość, która tutaj mam. Co do blogowania to niewiele osób wie, że się tym zajmuję. Przynajmniej wśród znajomych 😉
Czasem może i lepiej być anonimowym. Ja marzę o wydaniu książki pod męskim pseudonimem 🙂
Uroczo:)
Co do punktu 2. to chciałabym, żeby był prawdziwy…doświadczenie pokazało mi, że jednak jest inaczej
Wiesz jak to jest, na wszystko trzeba mieć umiar i ewentualnie sposób 🙂
Ładnie, uwielbiam to swoje Podlasie <3
O jak miło, a skąd jesteś ?:)
Z Białegostoku 🙂
Na wsi jest świetnie… Ja się cieszę, że sporą część dzieciństwa spędziłam właśnie na wsi. Te wyprawy “w nieznane”, spokój, kontakt z naturą sprawiły, że dziś też kocham odkrywać nowe lądy, podróżować i szanuję zwierzęta i naturę. Teraz bardzo chętnie wracam na wieś…
Nie dziwię się. 🙂 W dzisiejszych czasach wsi spokojna, wsi kochana 🙂
Super miejsce na relaksik 🙂
To akurat prawda, a ty gdzie lubisz odpoczywać?:)
Też mam takie miejsce, gdzie czas płynie wolniej, jakby cierpliwiej, dla ukojenia naszych dusz, złapania oddechu od codzienności, pozytywnego nastrojenia wewnętrznych strun. W środku Borów Tucholskich. 🙂
Brzmi cudownie, nie miałam jeszcze okazji tam wypoczywać, ale wszystko przed nami 🙂
Kiedyś, jako dziecko, na takiej wsi spędzałam każde wakacje. Uczyłam się doić krowę, pomagałam przy sianokosach lub ganiałam po podwórku za kurami, ewentualnie uciekałam przed gęsiami 😉 Teraz już raczej nie jeżdżę na urlop na taką wieś, ale lubię spędzać choć część wakacji na łonie natury, dlatego jeżdżę na spływy kajakowe 😉
Sama się wybieram na taką wieś w ten weekend i już nie mogę się doczekać (co prawda nie polską, ale też z psami i całą resztą;) Zainspirowałaś mnie i teraz nie mogę się doczekać jeszcze bardziej 🙂 Dzieciństwo spędziłam na wsi i teraz staram się dac to samo mojej córce.
[…] totalnie. Jestem z tych osób, które zachwycają się mniejszymi podróżami, nawet tam gdzie psy szczekają dupami, oraz tymi zagranicznymi, dalszymi wojażami, gdzie wszystko planuje się z dużym wyprzedzeniem. […]
[…] ksążka „Nieodgadniony” Maureen Johnson. Będąc na naszym urlopie na podlskiej wsi, tam gdzie zawracają wrony i psy szczekają dupą, siegnęłam zogromną ciekawoscią po „Nieodganionego” i totalnie przepadłam. […]
[…] czytacie mnie dłużej, to doskonale wiecie, że moim miejscem na ziemi jest mała podlaska wieś Szaciły. Ale tutaj, w Zagańsku czułam się jak w rodzinnych stronach. Udało mi się odpoczać, odciąć […]